Czas na drugą część wypocin pt.”Szwajcarskie wakacje”.
Po powrocie z Zermatt czas na regenerację , wysyłanie zdjęc Matta i Monte Rosy tym , których to
wk… ,że oni nie byli . Pranie, sprzątanie , gotowanie – czyli zwykły dzień w życiu aktywnego
mężczyzny. Pogoda za oknem nie rozpieszcza.
Kolejny dzień tez na lenia (jestem na wakacjach). Wieczorem ruszam na zwiedzanie miasta Zug.
Dwa kościoły , trochę kamieniczek , zamek miejski wielkości kamienicy na warszawskiej
starówce. Mimo wszystko nocą prezentuje się to zdecydowanie lepiej. Wrażenie robi promenada
nad Zugsee. Po wieczornej naradzie Gregor wiezie mnie na wschód słońca na Rigi.
Ruszam ciemnym świtem z Weggis.. I znowu pastwisko, bacówka , krowy – o mało nie dostaję
zawału widząc ślepia błyszczące w świetle czołówki. Aluminiowa via ferrata i nieoczekiwanie
szybko jestem na tarasie. Jako ,że jestem mocno w czasie ide z nogi na nogę , zmieniam koszulke
w ogóle pełne lenistwo. Na szczycie jestem jednak drugi ,wyprzedził mnie facio wyglądający na
miejscowego kolejarza.
Potem dochodzi jeszcze kilka osób i szkolna wycieczka . Wschód jest przeciętny – wrażenie robią
mgły nad okolicznymi …see czyli jeziorami. Północny wiatr dmucha dość mocno a ja pierwszy raz
w tym kraju bez kurtały (prognozy zapowiadały niemalże upał). Lecz by pokazać kto jest twardy z
szczytu schodze ostatni. W wyścigu o zdjęcie porannych szczytów nad Engelbergiem przegrywam
z niskimi chmurami i jak moja ulubiona królowa brytyjska zadaję szlakiem do Goldau. Droga
lekka , łatwa i przyjemna utrudnienia to asfalt , słońce i męska część rodziny Milki. Patrzyli tak
trochę byczo , że oddaliłem się po angielsku .Po drodze kilka niekiepskich wodospadów ,
czarnoskórzy Szwajcarzy pracujący na torach kolejki i zachecające widoki na Wildspitz. Masyw
spory , szczyt skalisty aż się prosi by poleżeć na nagrzanym kamieniu. Mijam wdzięczący się do
mnie banhof oferujący szybki powrót do domu znajduję szlakowskaz i jazda w górę. Ścieżka
prowadzi przez las w miłym cieniu , po bokach leżą wantule obrośnięte bluszczem – no sielanka.
Ale jak kazda się kończy i apiat pastwoska , krowy , kupy i, chwilami asfalt. Pod szczytem
spotykam ciężarówke i gości z kosiarkami. Skały widoczne z dołu są pod urwiskiem graniowym a
ja dale łąką , lasem .Dodatkowo pogoda przeciętna i widoki takoż. Na szczycie schronisko z
gromada rowerzystów , będąc już z lekka w nerwie zapodaję na Zugerberg. W tym miejscu kilka
słów o szwajcarskich szlakach. Vanderwerg ponoć prowadzi przez każda miejscowość tego kraju.
Krzyżówki szlaku zasadniczo są przy banhofach. Idea jest niezła ale samo prowadzenie szlaku w
terenie to makabra. Vanderwegmeister był albo na bani albo to jakiś złośliwy typ. Szlak ma
prowadzić przez miejsca ciekawe lub widokowe a tu często jest prowadzony bez ładu i składu.
Przejście z Goldau do Zug jest tego najlepszym przykładem. Tak więc daję dalej co chwila
przeklinając pod nosem owego szlakarza a on na złość prowadzi mnie to po jakiś błotach to po
krzaczyskach. Wreszcie skonany dochodzę do Zugerbergu. Na niej jak to na górze przy mieście
kolejka zębatka. Mam taką teorię , że w tym kraju jak miasto nie ma kolejki to zabierają mu prawa
miejskie albo nawet je wyburzają. Olewam szlak , ide na czuja i jest ok dopóki te cholerne żółte
znaki znów mnie nie skusiły. Wiadomo łąka , krowy , błoto a ja się gubię. Po godzinie dochodzę
do Zug , Grześ mnie odbiera i do chałupy..Byłem na szlaku ponad14 godzin , przeszedłem trzy
kantony – czuję się jakby wszystkie Milki spotkane na szlaku przeszły po mnie a co druga
przywaliła mi jeszcze kupą. Jutro na pewno regeneracja (pranie , sprzątanie , gotowanie).
Wracam do architektury i kultury. Przy okazji zapoznanie się z transportem publicznym w tym
kraju. Żeby zapoznac się z transportem trzeba kupić bilet a żeby kupic bilet trzeba znać język.
No a z tym nie jest dobrze. Znam kilka zwrotów , liczebniki do 100 i ze 30 słów ale do kasy wale
na pewniaka. Uśmiecham się do babeczki w kasie i piękna niemczyzna nieomal jak Goethe
zagaduje. „Morgen ein Farhkarte nach Luzern und zurick”. Pani nie mniej miło się uśmiecha i
odpowiada „@^%$$$#(*&^&&*”. Przypuszczam , że zapytuje czy przez Basznię Górną czy też Dolna ale głowy nie dam. Robię debilny uśmiech , pani wzrusza ramionami ale bilet sprzedaje –
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.