Jarocinskie rytmy i Cieszanów Rock Festiwal

Cze,

Dawno nie pisałem, bo są wakacje i czasu brak. Jak się kiedyś ogarnę, to napiszę wszystkie zaległe posty.
W poprzednim roku pisałem o festiwalu Woodstock, dziś napiszę o Jarocinie i Cieszanowie.

Na wielkim,słynnym i znanym wszystkim kultowym festiwalu w Jarocinie wypadało by chociaż raz w życiu być, dla nas ów RAZ nastąpił w tym roku.
2dni wolnego od pracy plus weekend, daje 4dni, w których zaplanowaliśmy dojazd, festiwal i powrót. Wyjechaliśmy w środę po pracy, ok. 18, zabraliśmy ze sobą do Polski Mariusza, który jechał żonie drewno rąbać. Ok godziny 6 rano pojawiliśmy się na festiwalowym polu, które było totalnie puste…tylko kawałek sceny zapowiadał nadchodzące zdarzenia😊 Jedyne dusze,które spotkaliśmy, to znajomi z Navaho.
Pole namiotowe jeszcze nieczynne, więc nie pozostało nam nic innego, jak pojechać do miasteczka, aby zabić czas. Jarocin nie duży, sklepy pozamykane, więc nuuuda. Na pole wpuścili nas dopiero po 12. Przed polem już kilka grupek się zebrało, a wszystkie już tam robiły antyreklamę, że nowy organizator, że nowe miejsce, że drogo i wszystko źle.
Rozbiliśmy namiot i wbrew regulaminowi odpaliliśmy kuchenkę, aby odgrzać flaki. Potem krótka drzemka i czas na mycie zębów, prysznic (5pln). I to niespodzianka! Już nie pamiętam czy w lewo, czy w prawo szczotkowałem moje resztki uzębienia kiedy usłyszałem jak moja dziewczyna coś wykrzykuje, a w naszym kierunku biegną 2dziki! Tak, to oni, Kasia i Wojtek we własnej osobie postanowili do nas dołączyć, robiąc nam tym samym MEEEGA niespodziankę. I od tej chwili zaczęła się zabawa.. Ogólnie festiwal nawet ok. Jechaliśmy głównie na Lao Che, Kinga chciała też zobaczyć Natalię Przybysz, więc te zespoły nas nie zawiodły. Do tego KSU, VooVoo i covery Republiki. To tyle na te 3dni. ALE nie myślcie, że totalna lipa, baaardzo polecam Wam i Waszym matkom Muzeum Polskiego Rocka w Jarocinie, interaktywne i nowoczesne, unia kasę dała i naprawdę dobrze to zrobili.
W niedzielę do południa i wyjazd na Swiss, bo w pon do pracy trzeba było. Po drodze jeszcze pyszny obiad u Śmierci i jego żony. Śmierć to kolega, z którym spędziłem dzieciństwo w rzece, mieszka teraz daleeeko od naszej rzeki.

Urlop w sporej części postanowiliśmy wykorzystać na Polskę. Kilka dni na Kaszubach, potem przez Polskę na Podkarpacie. Po drodze Kazimierz i Sandomierz nocą, bo moja dziewczyna miasta lubi.
CRF tj Cieszanów Rock Festiwal to impreza stosunkowo młoda, bo dopiero 6 edycja, ale muzycznie jak najbardziej, a do tego blisko rzeki, więc domu mego rodzinnego. Byłem obecny prawie na każdej poprzedniej edycji.
W tym roku w pt wystąpili m.in.Coma i Pidżama Porno, przez DŻ. Coma spoko, ale Pidżama jak dla mnie super, bo zagrali płytę, od której ja zacząłem swoją z nimi przygodę, ,,Marchew w butonierce”.  W sobotę zagrał zapowiadany przez marszałka województwa Paweł Kukiz – polityka, srolityka. Grali całkiem, całkiem i tym miłym akcentem zakończyliśmy festiwal i nasz urlop.

W przyszły weekend kolejny świetny i chyba najlepiej muzycznie obstawiony festiwal w okolicach Dębicy, Czad Festiwal…niestety nie dla nas, żal dupę ściska ale cóż…praca i cudowne szwajcarskie życie.

Ten post jest pisany w mydelniczce, w drodze do Szwajcarii. Za chwilę większą opuścimy Polskę i wjedziemy do ubianego przez wszystkich w Europie kraju…

Pozdrawiam

g.