Melchsee Frutt! Narty po raz drugi:)

cze,

jak już pisałem narty Mi się spodobały. Postanowiliśmy z kolegą pojechać na coś większego w sensie, że szukaliśmy szlaków dużo dłuższych niż w okolicach Mythen.W nawigację wpisujemy Stöckalp. Melchsee Frutt to właśnie to, o co nam chodziło. Szlaków do koloru do wyboru, krótkie, długie, niebieskie, czerwone i czarne. Wyciągi orczykowe, krzesełkowe, a nawet kolejka wywoziła;) Cena jak w okolicach Mythen 50fr i wcale nie dużo dalej. Pogody nie mieliśmy zbyt dobrej, ale coś tam było widać. Przestudiowaliśmy plan stoków i do góry kolejką.  Spokojnie niebieskim długim stokiem do wyciągu krzesełkowego, który miał nas wywieźć na najdłuższy stok niebieski. Okazało się, że przed nami tylko czarny… był jeszcze orczyk do góry, ale tam pisało, że tylko dla bardzo wyczynowych narciarzy, a My do takich to jeszcze nie należymy. Postanowiliśmy po długiej rozmowie spróbować i pokonać ten czarny. Normalnie widziałem czaszki w oczach u kolegi;) jakoś od prawej do lewej i od lewej od prawej zjechaliśmy do dołu. Jak dla mnie był to wyczyn i mała dawka adrenaliny. Kolejne nasze zjazdy były szlakiem niebieskim. Po godzinie podeszliśmy dalej do tablicy, aby jeszcze raz zobaczyć jak ten niebieski idzie, jednogłośnie stwierdziliśmy, że musimy po krzesełku tym orczykiem na Bonistock 2’160 i tak zrobiliśmy i zjazd do samego dołu 25min i bardzo duża frajda po drodze. Tak się nam spodobało, że postanowiliśmy jeszcze raz pokonać tą trasę i hop na krzesełko. Jak zeszliśmy z tego krzesełka, to dalej debata co robimy, bo jak się okazało to ten orczyk na Bonistock już nie idzie i zostaje nam tylko czarny do dołu, ale jak raz daliśmy radę, to drugi nie damy? ba!:) Powiem, że poszło nam nawet dobrze, bez większych wypadków. To, że poszło nam dobrze nie znaczy, że zaczynamy na czarne chodzić. Obaj wiemy, że to jeszcze nie dla nas. Na stoku spędziliśmy grubo ponad 5 godzin, co odczuliśmy w poniedziałek rano. Sobota w okolicach Mythen, a niedziele Melchsee Frutt! Weekend zaliczamy do udanych, a dzisiaj w domu bo nie ma pogody, ale jutro ostro startujemy:)

Mapka dla zainteresowanych i parę fotek z telefonu;)

 

Mythen Region! Narty po raz pierwszy;)

Dzień dobry, albo dobry Dzień,

pisałem coś wczoraj, że chcę lekko rozbudować bloga i tak się stało. Nowa kategoria nazywa się NARTY dlatego, że sobie kupiłem i nawet już mam buty;) Nie chciałem zaczynać z nartami, bo się bałem, że jak zakupię, to nie będę chodził zimą w ogóle pieszo… jak na razie to prawda – dwa ostatnie weekendy na nartach i coraz bardziej mi się podoba. Znalazłem nawet sposób na chodzenie zimą, po prostu zakupiłem narty skiturowe i mam już nawet dwie pary. Będę wychodził na nartach i zjeżdżał, a czy to Mi się spodoba to będzie w tej kategorii naskrobane. Do nart przekonał mnie Wujek, którego mocne zdanie siedziało Mi w głowie. ,,Wstyd,w Szwajcarii mieszkasz i na nartach nie jeździsz” 🙂 Ja mam też teraz zdanie dla niego ,,Wstyd! na nartach śmigasz, a w Alpach nie jeździłeś jeszcze” Tyle tych wstępów, teraz napiszę coś, co może się komuś przydać kiedyś;)

Dwa razy jeździliśmy w Engelbergu przed skokami, ale nie ma o czym pisać, bo więcej było na dupie jak na nartach. Bardzo mało śniegu było na stoku i jeździło się fatalnie, straszne dziury i mega zamarznięte resztki śniegu. Jeśli ktoś zaczyna to polecam zaczynać tam. Engelberg-Gerschnialp. Podjeżdżamy do Engelbergu – stacja kolejki Titlis, kupujemy Skipass za 26fr i jeździmy cały dzień. Bardzo łatwo jest zauważyć, które bramki do kolejki, po prostu na lewo od kasy i wyróżniają się tym, że w ich stronie nie biegną Azjaci:) Tak jest autentycznie, bo tam jedna wielka gonitwa!

Po nowym roku wybraliśmy się w okolicę Mythen http://www.mythenregion.ch/winter/info/interaktive-panoramakarte/ ,  pogody nie było, ale za to śniegu dużo dużo więcej. Ludzi full i nikomu nie przeszkadzało, że pada śnieg i mgła. Pojeździliśmy 4 godziny i do domu, bo na drugi dzień plany narciarskie trzeba wykonać. Startowaliśmy z Rickenbach to 13 min do Schwyz, można startować też z Brunni 15min od Einsideln. To wszystko jedno skąd startujesz, jak dobrze popatrzysz na mapę to czy z Rickenbach, czy z Brunni, możesz cały ten region objeździć. Skipass 50fr na cały dzień. Wiem, ale nie byłem, że obok jest jeszcze bardzo znany stok Hoch Yibrig, ale jakoś tam ciśnienia nie mam;) Mythen Region dla narciarzy z górnej półki będzie chyba nudny. Dla mnie spoko, dużo tras niebieskich, a czerwone bardzo łagodne. Mi się najbardziej podobała trasa Holzegg-Brunni;) Czarne też są, ale bardzo krótkie, ja je tylko obserwowałem;) Mam dwa zdjęcia mapek, ale nie jakieś tam dokładne. Zapraszam do wspólnej przygody!

 

Pozdrawiam

g.

Nowy Rok 2016 na szlaku!Bieszczady!!!

Cze po raz pierwszy w 2016!!!

to, że nie piszę nie znaczy, że nie chodzę po górach i to zdanie jest prawdziwe, bo nie byłem w 2016 jeszcze nigdzie, ale w górach udało Mi się już być, tylko że o tym na razie nie piszę…w następnych postach uchylę rąbka tajemnicy, bo mam pomysł o rozbudowanie bloga. Święta zaplanowane w Szwajcarii i Sylwester też. Plan jak co roku, Nowy Rok na 7:00 do kościoła, a po mszy na Pilatusa i nawet dużo chętnych było (pozdrawiam chętnych). Plan zmienił się, jak mój wspaniały szef powiedział Mi we wtorek, że w środę procuję do południa i koniec w 2015. Pierwsza myśl Bieszczady i tak się stało, a stało się tak, bo przyjaciele mieli wynajęty domek u pani Basi, a naszym małym marzeniem zawszę było spędzić Sylwka w Biesach. Pani Basi robię teraz reklamę, bo ma bardzo fajny domek i spoko utrzymany, za spoko pieniądze no sama pani Basia też spoko, maluje pisze wiersze itp. Jest dla mnie mistrzem polskiego całego systemu, bo rzuciła tym wszystkim i postanowiła żyć w Biesach dla świętego spokoju, a czy ma święty spokój, to zapytajcie jak u niej będziecie wypoczywać;) http://www.lemkowo.com/

Nikt nie widział, że przyjedziemy bo plany były inne i tylko narzekanie, że dalej w CH Sylwester i Święta, nikt nie wiedział oprócz Mamy, bo jej nie chciałem straszyć. Przyjaciele cały czas namawiali, ale przecież ja nie dostałem wolnego. Wymarzonego Sylwestra spędzimy po raz kolejny oddzielnie. Wtorek wieczorem lekkie pakowanie, plan B, który mieliśmy z narzeczoną, że kłamiemy na maksa, tak aby się czasami nie skapneli, że coś kombinujemy. Środa punkt 12:00 wyjazd w stronę Polski. Prawie całe Niemcy i Polskę mieliśmy włączony roaming, alby internet był i działał WhatsApp, bo zawsze nam działa w CH. Zabraliśmy jeszcze kobietę, od której dowiedzieliśmy się wszystkiego o Szwajcarii, Polsce, jej rodzinie itp. a to wszystko w 13godzin. Najlepsze hasło napiszę. UWAGA! ,, Ta mojego syna dziewczyna jakaś durna jest, studiuje pedagogikę, no co ona będzie po tym robić?” Nie piszę komentarza do tego, bo ja widzę sens studiowania pedagogiki. Droga zleciała migiem bo 13h i u rodziców w domu. Rano mechanik, jakieś drobne zakupy, obiad u mamy, chwile u ulubionego Wujka (Męża siostry mojej mamy) i w Bieszczady (200km). Tak kłamaliśmy już profesjonalnie, że myśleli tak;) –> wróciłem z pracy o 12:00 i poszedłem spać, bo się źle czułem, ale umówiłem się z przyjacielem, że zadzwonię koło 15:00, niech tam mu się myśli uspokoją! Napięcie rosło, bo o 14:00 wyjechaliśmy z domu, a 200km w godzinę nie ma szans jak max możesz 90km/h jechać. Moja narzeczona kłamała, że sobie pije, bo ja śpię i nie chcę wstawać, a jest Sylwester;) Ogólnie, rzecz biorąc, to kupili to, że mamy doła, co usprawiedliwiało nasze nie odpisywanie na wszystkie wiadomości, zresztą mnie tak czy tak, bo spałem;) Dojechaliśmy do Lutowisk i napięcie sięgało zenitu. Wiadomość do przyjaciela, że zadzwonię za 15 min. Troszkę błądziliśmy po krzakach zanim znaleźliśmy domek w którym byli. Czułem małą dawkę adrenaliny. Zaczęliśmy pukać do okien o ktoś tam ”to kolędnicy”. Przyjaciel odważny wyszedł na zewnątrz i się zdziwił. Weszliśmy do środka i co będę się rozpisywał SZCZENY im popadały na podłogę. Bardzo się cieszyłem, że tam jesteśmy i oni chyba też. Mamy tego Sylwka w Biesach wreszcie!!!Spokojny wieczór, życzenia i o 2:00 spać bo rano plan połazić troszkę po Biesach.

Rano 6:50 pobudka, spokojnie jak na wojnie. Wyszliśmy z domu i coś mnie tak lekko w nos szczypie, ej ile jest stopni. Otwieram auto, nie reaguje, dusze pilota i jest zadziałało. Przekręcam stacyjkę i szczena tym razem mi opadła, bo -20. Wyjeżdżaliśmy z CH było +5. Auto zapaliło za trzecim razem, po drugim nie dawałem mu szans. Zapaliło, to ostro jedziemy do Mucznego, aby wystartować na Bukowe Berdo. Start godzina 8:00 mróz jak szlag, ale jakieś tam ubrania zabraliśmy;) Ja, moja Kinga i Kozak System idziemy mocno do góry, oni jak zwykle zaczęli ostro, a ja swoim tempem pomału do góry. Plan był tylko Bukowe Berdo, ale tak było pięknie, że udało nam się przejść Muczne-Bukowe Berdo-Krzemień-Tarnica-Szerokie Wierchy-Ustrzyki Dolne. Było MEGGGGGGGGA w Biesach nie byłem nigdy zimą i jestem zachwycony, szkoda że nie miałem więcej czasu na łażenie. A no i widziałem Żubra na żywo, poważnie wygląda tak jak na żubrówce;)

Wyjazd na Sylwa bardzo spontaniczny, a takie zawsze zostają w pamięci i nie tylko mojej!!!

Zrobiłem parę zdjęć nie będę opisywał bo jak coś źle opiszę, to mojej Mamy Siostry Mąż nie będzie zadowolony;) Gość ma Biesy w palcu, a ja tylko siłę w nogach. Zdjęć Mi tam proszę też nie komentować_(chyba że co na nich), wiem że masz ładniejsze. Pozdrawiam Cię serdecznie!

 

 

Pzdrawiam

g.