Woodstock 2014

Dzień dobry wszystkim stałym czytelnikom, a niestałym dobry dzień,

750tyś i Ja tak dokładnie czułem się na tegorocznym Przystanku Woodstock! Pytałem znajomych i nieznajomych, czy ktoś chętny na Woodstock i muszę powiedzieć, że chętnych było sporo i na chęciach się skończyło!!! Od dawna chciałem być na tej imprezie, może nawet to jakieś marzenie małe było, a jak czytacie bloga to wiecie, że jakoś się spełniają ostatnio marzenia Mi:)

Podniecony byłem już gdzieś w styczniu, że jadę na Woodstock, ale jakoś tak się stało, że nie dostałem wolnego:( ale na szczęście i na zdrowie 1 sierpnia Szwajcaria coś tam świętuję i piątek był dniem wolnym od pracy:) Mam układ z koleżanką;), pomagam jej w kierowaniu autem do Szczecina, a ona mi kupuje bilet lotniczy  Berlin-Zurich, Zurich-Berlin i stało się tak, że w tym roku przy połączeniu Zurich-Berlin był Woodstock, ale że kolega jechał do Zielonej Góry autem to się zabrałem z nim, nie że nie lubię latać, ale autem jakoś Mi lepiej i takim o to sposobem znalazłem się na dworcu w Zielonej Górze o 4 rano. Woodstockowicze już tam byli, byli jak byli oni już tam spali w pozycjach, których nie jetem w stanie opisać, napiszę tylko, że mieli też psa i on akurat spał w pozycji najnormalniejszej:) Dwie godziny do pociągu hmmmmm czekam i jakoś myślę poszukam gniazdka i podładuję telefon. Szukam szukam i szukam, wreszcie mam. Wszystko przygotowane do ładowanie i ten moment gdy wkładasz wtyczkę do gniazdka, a tam prądu brak, no ale plus, że gniazdko było. Pomyślałem, podładuję w pociągu, ale wiecie, że myślenie to nie moja mocna strona i telefon padł! Kasa od 6:00, a pociąg 6:20, ale Pani kasjerka sprzedawała bilety jak szalona i wszyscy zdążyli. Proszę bilet do Kostrzyna, a Pani kasjerka 48zł i parę groszy. Jakoś mi się to strasznie tanio wydawało, ale jak tyle chciała to tyle zapłaciłem. Pierwszą godzinę spędziłem w Niemieckim starym szynobusie z bardzo przykrym i wulgarnym człowiekiem, ale tacy byli, są i będą! Babcie moja powiedziałaby pewnie tak ,,Nie ruszaj gówna, nie będzie śmierdziało” 🙂 Jakaś tam przesiadka i koło godziny 10 byłem w Kostrzyniu. Wszyscy z peronu podążali do autobusu i za opłatą 3zł jechali gdzieś, jak wszyscy jechali to ja też, bo gdzieś tam miałem 3zł w portfelu;) W autobusie napakowanym ciasno dowiedziałem się, że jedziemy w kierunku Głównej sceny i pola namiotowego. Pomyślałem ludzie śpią to zrobię dwa zdjęcia sceny głównej. Ja już pod sceną, a tam Pączek!!! Znajomi co znają Pączka to dalej w głowie sobie rozwiną temat:) Moje pisanie tu zbędne. Nazwę to inwazją ludzi, było ich tam sporo i można było ich tam spotkać przy wykonywaniu różnych czynności życiowych. Biegali, spali, wstawali, myli się, pili, sępili, majaczyli, jedli, tańczyli, śpiewali, grali, skakali, w błocie się tarzali,kupowali, sikali, wymiotowali i ………, nawet niektórzy nadzwyczajnie w świecie chodzili:) Masówka na 102!!! Gdzieś się zbliżał czas obiadu i widziałem w mieście napisy, że dają jeść to kolejne 3zł i w mieście. Obiad supa i nie wiem, czy po tym brzuch mnie bolał 5 dni, ale jak nie po tym to po sąsiedzku też jadem:) Jak to wszystko zobaczyłem to wiedziałem, że chce spać w mieście. Poszukiwanie Hotelu i patrze jest jakiś w rynku, to pomyślałem, że pójdę zadać głupie pytanie, czy są jakieś wolne miejsca. Sam nie wierzyłem, że jedynka akurat była wolna. Zakoczowałem w Hotelu to samo centrum miasta, pomyślałem jestem uratowany:) Prycho i pod Główną scenę bo gra Lao Che!!! Koncert jak dla mnie super, klimat super,pogoda super, ale 80% ludzi zalanych to już mniej super!!! Nie jestem przeciwnikiem alkoholu, ja po prostu nie lubię pijanych ludzi w liczbie więcej jak 2 sztuki!!! Stwierdzam po obserwacji, że może 1/3 jakieś zainteresowanie koncertami, miałem wrażenie, że większość przyjeżdża tam imprezować, bo jak ma się rozłożony namiot to lepiej się piję, albo nie wiem co??? Wczoraj byłem na Rock Cieszanów Festiwal i na małej scenie przegląd kapel głównie PUNKOWYCH! Troszkę mnie tam wcięło!!! Wokaliści jak coś mówili to na jedno zdanie 7 przekleństw i to takich chamskich na MAX. Chyba jestem z innego świata i może powinienem zacząć chodzić do opery, ale ja chce Lao Che, Luxtorpede, Come, Malenczuka itp, a ich tam nie ma i nigdy nie będzie!!! Dzisiaj drugi dzień Festiwalu i tak strasznie się już ciesze!!! Woodstock OK, koncerty OK, klimat OK, ale nawaleni ludzie i syf NIE NIE NIE. Jak dla mnie to robienie chlewu z dobrej stajni!!! Owsiak krzyczy na pół Polski stop narkotykom, a alkohol jest spoko chyba, bo już sam nie wiem!!! Problem od zalania dziejów, a chyba nikt bardzo nie zwraca na to uwagi, ale świata nie naprawie! Pomyślałem, że fajny pomysł jakby ktoś zrobił taki festiwal, bez alkoholu. Uważam, że ludzie jechaliby na festiwal pobawić się przy dobrej muzyce, a nie na imprezę. Byłęm tam sam i może nie czułem takiego blusa jak w gronie znajomych, ale zanim pojadę na kolejny przystanek Woodstock to się zastanowię poważnie!!! Tymczasem za chwile dłuższą zaczynam Cieszanów Rock Festiwal!!! Napiszę coś jak już będę w CH!!!

DSC_0527

DSC_0549 mała scena

DSC_0552

DSC_0557

DSC_0562DSC_0578

DSC_0634

Pozdrawiam

g.

Titlis 3’238

Cze!!!

 

pisze pisze pisze, ale przyznam, że to wszystko co w głowie to żadne świeżości. Chociaż łeb jak sklep to półki troszkę puste, ale z czasem czuję, że tam coś się zapełnia jak na razie to jakoś słabo z czasem i wszystko gdzieś na zapleczu jeszcze;) Dzieję się strasznie dużo, strasznie pozytywnie i planów sporo, pytanie jedno tylko skąd ja na to wszystko znajdę czas jak na razie nie myślę daleko i wiem na pewno JUŻ komu go najwięcej poświęcę!!! Na szafie pisze Mi tak ,, Nie bądź pewny, że masz czas, bo pewność niepewna..” Przychodzi u każdego w życiu taki czas, że wykorzystujemy go na max, a i tak zawsze go brakuje. Jak sobie przypomnę, że kiedyś siedziałem gdzieś pod sklepem, lub świetlica oczywiście wiejską;) i nic nie robiłem, kompletnie nic… to mnie lekko trafia! Teraz mogę tylko napisać, że ,,wehikul czasu to byłby cud”!!!

Obecnie jestem w rodzinnym domu i byłem już pod sklepem i świetlicą oczywiście wiejską też:) stwierdzam, że tu się zatrzymał czas!!! Wszystko tak jak było i nasze hasło najbardziej motywujące do życia przetrwało, a brzmi ono tak ,,tu nie ma co robić”

 

Na szczęście na zdrowie dzisiaj zaczyna się Rock Cieszanów Festiwal i jak dla mnie to zespoły w deche!!!

Ogólnie powiem tak ,,tu nie ma co robić” i już zaczynam pisać coś w temacie;)

 

   ludzie tak mają, że tęsknią, u każdego inna tęsknota, ale każdy nie ma tak, że tęsknią za górami, a ja tak już mam i nic chyba na to nie poradzę:( Nie wiem jak to dalej będzie w najgorszym wypadku kupie młotek i przecinak, pójdę wykuje w skale jakieś mieszkanie sobie takie 6pokojowe bo planuje minimum 5 dzieci;) a jak kuć dom to z głową:):):) Bardzo chciałem już wyjść w góry, ale nie chciałem iść niżej jak 3tys. Pytałem, dzwoniłem znajomych, czy ktoś chętny, ale nikt nie miał czasu to zdecydowałem, że pójdę na Titlis 3’238!!! Całą wieś najdłuższa w Szwajcarii w której mieszkam ,,Obfelden” wiedziała, że wstaje o 3:30, o 4:00 siedzę w mydelniczce, a o 5:00 jestem na szlaku, problem w tym, że cała wieś nie wiedziała, że zaspałem bo jakiś taki tydzień był ciężki i człowieka szczęście rozpiera;) Start 7:00 z Engelbergu, który jest położony na 1000m, czyli przewyższenie 2’038, dzień długi to idę! Idę idę i idę, a tam ładnie ładnie i ładnie pogoda idealna na trekking i krów sporo. Wszystko spoko loko micha się cieszy, że na szlaku jakoś tak samotny no plus te krowy dojne rasy Simental:) nade mną inwazja Azjatów i fleszów zmierzających na szczyt super Szwajcarską kolejką. Flesze flesze i jeszcze raz flesze, tu miałem dylemat, czy bardziej się podniecają mną, czy tymi krowami dojnymi rasy Simental:) Wszystko szło jak po maśle, może dlatego że krowy dojne:) gdzieś na 2’700 zboczyłem z szlaku bo prowadził troszkę okrężną drogą. Postanowiłem przeprawić się moreną lodowcową do lodowca. Nie był to mądry pomysł, ale nic się nie stało na szczęście morenie:) gdzieś w połowie, nie wiem jak to się stało, ale mój plan doprowadził mnie do miejsca w którym, ani do góry, ani do dołu. Planowałem zdobyć Titlis i postanowiłem ruszyć do góry, a było to tak… Czekany, harpuny, plecak udało mi się rzucić w bezpieczne miejsce troszkę wyżej i do dzieła, strasznie buty się ślizgały to je też wyrzuciłem i jakoś pomalutku pomalutku udało mi się dojść w bezpieczne miejsce. Dopiero w domu zadałem pytanie sobie ,,Co Ty człowieku robisz” Pisałem już wyżej, że na szczęście morena cała i zdrowa! Nadal wszystko spoko loko i nawet postanowiłem zjeść obiad przy lodowcu! Po obiedzie twardo zakładałem raki, a strach w duchu jakiś taki wielki. Przewodnik schodzący z lodowca z rodzinka Niemców był bardzo miły i troszkę mnie podbudował i udzielił wskazówek jak bezpiecznie dojść na szczyt. Koleś był spoko , powiedział idź a ja będę na ciebie patrzył pierwsze 15min, aż dojdziesz do śladu ratraka i nim pokonasz te największe szczeliny. Tak miło z jego strony, że aż miło:) Spędziłem na lodowcu 3 godziny nie było Mi tam wszystko jedno, ani przez sekundę bo byłem świadomy, że ktoś na mnie na dole czeka!!! Titlis spoko, ale nie samemu i taka radość jak stajesz na szczycie, który widzisz od 2 lat z innych szczytów i mówisz o tam jest Titlis! Powiem, że 6 godzin mi to zajęło i powiem, ze jakby się skupił to i 5 wystarczy! Ucieszony od ucha do brzucha zjechałem kolejką z najedzonymi Azjatami, a zjechałem bo niedziela była i fajnie zakończyć taki dzień Mszą Święta!!! Amen!!!

Pozdrawiam wszystkich serdecznie

g.