Sanki w Grindelwald

brrry po raz trzeci wiem, że to przesada, ale jestem przecież ogrodnikiem i mam papiery na przesadzanie;)

Dałem się namówić na coś innego jak narty no i była mega okazja bo dwie damy świętowały 30ste urodziny, a nasz Magda zorganizowała dla nich sanki i najdłuższą trasę saneczkowe na w Europie. Zabraliśmy palnik, garnki drzewo na ogniska pare białych kiełbas i impreza jak szlag.  Nic więcej nie pisze bo wszytko będzie na zdjęciach;)

 

Pozdrawiam

g

 

Nowy Rok 2016 na szlaku!Bieszczady!!!

Cze po raz pierwszy w 2016!!!

to, że nie piszę nie znaczy, że nie chodzę po górach i to zdanie jest prawdziwe, bo nie byłem w 2016 jeszcze nigdzie, ale w górach udało Mi się już być, tylko że o tym na razie nie piszę…w następnych postach uchylę rąbka tajemnicy, bo mam pomysł o rozbudowanie bloga. Święta zaplanowane w Szwajcarii i Sylwester też. Plan jak co roku, Nowy Rok na 7:00 do kościoła, a po mszy na Pilatusa i nawet dużo chętnych było (pozdrawiam chętnych). Plan zmienił się, jak mój wspaniały szef powiedział Mi we wtorek, że w środę procuję do południa i koniec w 2015. Pierwsza myśl Bieszczady i tak się stało, a stało się tak, bo przyjaciele mieli wynajęty domek u pani Basi, a naszym małym marzeniem zawszę było spędzić Sylwka w Biesach. Pani Basi robię teraz reklamę, bo ma bardzo fajny domek i spoko utrzymany, za spoko pieniądze no sama pani Basia też spoko, maluje pisze wiersze itp. Jest dla mnie mistrzem polskiego całego systemu, bo rzuciła tym wszystkim i postanowiła żyć w Biesach dla świętego spokoju, a czy ma święty spokój, to zapytajcie jak u niej będziecie wypoczywać;) http://www.lemkowo.com/

Nikt nie widział, że przyjedziemy bo plany były inne i tylko narzekanie, że dalej w CH Sylwester i Święta, nikt nie wiedział oprócz Mamy, bo jej nie chciałem straszyć. Przyjaciele cały czas namawiali, ale przecież ja nie dostałem wolnego. Wymarzonego Sylwestra spędzimy po raz kolejny oddzielnie. Wtorek wieczorem lekkie pakowanie, plan B, który mieliśmy z narzeczoną, że kłamiemy na maksa, tak aby się czasami nie skapneli, że coś kombinujemy. Środa punkt 12:00 wyjazd w stronę Polski. Prawie całe Niemcy i Polskę mieliśmy włączony roaming, alby internet był i działał WhatsApp, bo zawsze nam działa w CH. Zabraliśmy jeszcze kobietę, od której dowiedzieliśmy się wszystkiego o Szwajcarii, Polsce, jej rodzinie itp. a to wszystko w 13godzin. Najlepsze hasło napiszę. UWAGA! ,, Ta mojego syna dziewczyna jakaś durna jest, studiuje pedagogikę, no co ona będzie po tym robić?” Nie piszę komentarza do tego, bo ja widzę sens studiowania pedagogiki. Droga zleciała migiem bo 13h i u rodziców w domu. Rano mechanik, jakieś drobne zakupy, obiad u mamy, chwile u ulubionego Wujka (Męża siostry mojej mamy) i w Bieszczady (200km). Tak kłamaliśmy już profesjonalnie, że myśleli tak;) –> wróciłem z pracy o 12:00 i poszedłem spać, bo się źle czułem, ale umówiłem się z przyjacielem, że zadzwonię koło 15:00, niech tam mu się myśli uspokoją! Napięcie rosło, bo o 14:00 wyjechaliśmy z domu, a 200km w godzinę nie ma szans jak max możesz 90km/h jechać. Moja narzeczona kłamała, że sobie pije, bo ja śpię i nie chcę wstawać, a jest Sylwester;) Ogólnie, rzecz biorąc, to kupili to, że mamy doła, co usprawiedliwiało nasze nie odpisywanie na wszystkie wiadomości, zresztą mnie tak czy tak, bo spałem;) Dojechaliśmy do Lutowisk i napięcie sięgało zenitu. Wiadomość do przyjaciela, że zadzwonię za 15 min. Troszkę błądziliśmy po krzakach zanim znaleźliśmy domek w którym byli. Czułem małą dawkę adrenaliny. Zaczęliśmy pukać do okien o ktoś tam ”to kolędnicy”. Przyjaciel odważny wyszedł na zewnątrz i się zdziwił. Weszliśmy do środka i co będę się rozpisywał SZCZENY im popadały na podłogę. Bardzo się cieszyłem, że tam jesteśmy i oni chyba też. Mamy tego Sylwka w Biesach wreszcie!!!Spokojny wieczór, życzenia i o 2:00 spać bo rano plan połazić troszkę po Biesach.

Rano 6:50 pobudka, spokojnie jak na wojnie. Wyszliśmy z domu i coś mnie tak lekko w nos szczypie, ej ile jest stopni. Otwieram auto, nie reaguje, dusze pilota i jest zadziałało. Przekręcam stacyjkę i szczena tym razem mi opadła, bo -20. Wyjeżdżaliśmy z CH było +5. Auto zapaliło za trzecim razem, po drugim nie dawałem mu szans. Zapaliło, to ostro jedziemy do Mucznego, aby wystartować na Bukowe Berdo. Start godzina 8:00 mróz jak szlag, ale jakieś tam ubrania zabraliśmy;) Ja, moja Kinga i Kozak System idziemy mocno do góry, oni jak zwykle zaczęli ostro, a ja swoim tempem pomału do góry. Plan był tylko Bukowe Berdo, ale tak było pięknie, że udało nam się przejść Muczne-Bukowe Berdo-Krzemień-Tarnica-Szerokie Wierchy-Ustrzyki Dolne. Było MEGGGGGGGGA w Biesach nie byłem nigdy zimą i jestem zachwycony, szkoda że nie miałem więcej czasu na łażenie. A no i widziałem Żubra na żywo, poważnie wygląda tak jak na żubrówce;)

Wyjazd na Sylwa bardzo spontaniczny, a takie zawsze zostają w pamięci i nie tylko mojej!!!

Zrobiłem parę zdjęć nie będę opisywał bo jak coś źle opiszę, to mojej Mamy Siostry Mąż nie będzie zadowolony;) Gość ma Biesy w palcu, a ja tylko siłę w nogach. Zdjęć Mi tam proszę też nie komentować_(chyba że co na nich), wiem że masz ładniejsze. Pozdrawiam Cię serdecznie!

 

 

Pzdrawiam

g.

Jarocinskie rytmy i Cieszanów Rock Festiwal

Cze,

Dawno nie pisałem, bo są wakacje i czasu brak. Jak się kiedyś ogarnę, to napiszę wszystkie zaległe posty.
W poprzednim roku pisałem o festiwalu Woodstock, dziś napiszę o Jarocinie i Cieszanowie.

Na wielkim,słynnym i znanym wszystkim kultowym festiwalu w Jarocinie wypadało by chociaż raz w życiu być, dla nas ów RAZ nastąpił w tym roku.
2dni wolnego od pracy plus weekend, daje 4dni, w których zaplanowaliśmy dojazd, festiwal i powrót. Wyjechaliśmy w środę po pracy, ok. 18, zabraliśmy ze sobą do Polski Mariusza, który jechał żonie drewno rąbać. Ok godziny 6 rano pojawiliśmy się na festiwalowym polu, które było totalnie puste…tylko kawałek sceny zapowiadał nadchodzące zdarzenia😊 Jedyne dusze,które spotkaliśmy, to znajomi z Navaho.
Pole namiotowe jeszcze nieczynne, więc nie pozostało nam nic innego, jak pojechać do miasteczka, aby zabić czas. Jarocin nie duży, sklepy pozamykane, więc nuuuda. Na pole wpuścili nas dopiero po 12. Przed polem już kilka grupek się zebrało, a wszystkie już tam robiły antyreklamę, że nowy organizator, że nowe miejsce, że drogo i wszystko źle.
Rozbiliśmy namiot i wbrew regulaminowi odpaliliśmy kuchenkę, aby odgrzać flaki. Potem krótka drzemka i czas na mycie zębów, prysznic (5pln). I to niespodzianka! Już nie pamiętam czy w lewo, czy w prawo szczotkowałem moje resztki uzębienia kiedy usłyszałem jak moja dziewczyna coś wykrzykuje, a w naszym kierunku biegną 2dziki! Tak, to oni, Kasia i Wojtek we własnej osobie postanowili do nas dołączyć, robiąc nam tym samym MEEEGA niespodziankę. I od tej chwili zaczęła się zabawa.. Ogólnie festiwal nawet ok. Jechaliśmy głównie na Lao Che, Kinga chciała też zobaczyć Natalię Przybysz, więc te zespoły nas nie zawiodły. Do tego KSU, VooVoo i covery Republiki. To tyle na te 3dni. ALE nie myślcie, że totalna lipa, baaardzo polecam Wam i Waszym matkom Muzeum Polskiego Rocka w Jarocinie, interaktywne i nowoczesne, unia kasę dała i naprawdę dobrze to zrobili.
W niedzielę do południa i wyjazd na Swiss, bo w pon do pracy trzeba było. Po drodze jeszcze pyszny obiad u Śmierci i jego żony. Śmierć to kolega, z którym spędziłem dzieciństwo w rzece, mieszka teraz daleeeko od naszej rzeki.

Urlop w sporej części postanowiliśmy wykorzystać na Polskę. Kilka dni na Kaszubach, potem przez Polskę na Podkarpacie. Po drodze Kazimierz i Sandomierz nocą, bo moja dziewczyna miasta lubi.
CRF tj Cieszanów Rock Festiwal to impreza stosunkowo młoda, bo dopiero 6 edycja, ale muzycznie jak najbardziej, a do tego blisko rzeki, więc domu mego rodzinnego. Byłem obecny prawie na każdej poprzedniej edycji.
W tym roku w pt wystąpili m.in.Coma i Pidżama Porno, przez DŻ. Coma spoko, ale Pidżama jak dla mnie super, bo zagrali płytę, od której ja zacząłem swoją z nimi przygodę, ,,Marchew w butonierce”.  W sobotę zagrał zapowiadany przez marszałka województwa Paweł Kukiz – polityka, srolityka. Grali całkiem, całkiem i tym miłym akcentem zakończyliśmy festiwal i nasz urlop.

W przyszły weekend kolejny świetny i chyba najlepiej muzycznie obstawiony festiwal w okolicach Dębicy, Czad Festiwal…niestety nie dla nas, żal dupę ściska ale cóż…praca i cudowne szwajcarskie życie.

Ten post jest pisany w mydelniczce, w drodze do Szwajcarii. Za chwilę większą opuścimy Polskę i wjedziemy do ubianego przez wszystkich w Europie kraju…

Pozdrawiam

g.

Każdy się kiedyś urodził!!!

 

 

 

 

 

 

 

 

Cze WAM,
jak ktoś spostrzegawczy to się domyśli, że post nie będzie górski;) Dla wytrwałych zdradzę w ostatnich zdaniach o czym post. Tym, że każdy się kiedyś urodził to chyba nikogo nie zaskoczyłem, ale fakt moich narodzin zaskakuje mnie każdego roku gdzieś w połowie kwietnia. Każdy ma urodziny i każdy spędza je inaczej. Jeden pije, drugi ćpa, a trzeci (że blog górski to) się wspina. Stało się tak, że 15 kwiecień w roku 15 to środa, czyli pracowałem jak zwykle ambitnie całe 8h, ale jakoś taki dzień od razu piękniejszy, jak ma się urodziny i radość w sercu była w sensie, że teraz też jest:) większa była ta radość w pracy oczywiście. Urodziny w pracy- wszyscy zamiast dzień dobry składali życzenia, co było bardzo miłe, ale był też wyjątek, bo słowa u ust szefowej brzmiały tak:,,gdzie TORT?”. Jedno Mi się nasunęło tylko na usta, ale nie wiem na szczęście jak jest ,,W DUPIE „po Szwajcarsku:) Wieczorem zakupiłem jakiś tort, chipsy, piwo i impra była aż do samego rana ponoć, ja po 30 min musiałem uciekać świętować swój dzień dalej. AAAAA były też prezety w pracy. Kolega, który zażywa coś tam na lepsze samopoczucie, podarował Mi super nóż z panoramą Alp. Wyjdę na łąkę koło domu i jak przyłożę nóż na panoramę Alp, to mam wyrysowane i napisane co i gdzie. Bardzo trafny prezent. Szef z familią podarował Mi książke o tematyce górskiej i bidon, który trzyma jakiś czas temperaturę, też bardzo trafny prezent i już więcej prezentów nie było, a prawdę mówiąc nie liczyłem w ogóle na prezenty. Wieczorem byłem zaproszony na kolację do wielkiego miasta Zurich, gdzie mieszka moja dziewczyna. Wiedziałem, że będzie kolacja i spodziewałem się dwóch, góra trzech koleżanek. Spokojne po pracy opłukałem się wodą, ubrałem kask, wsiadłem na motór i gazu, do Zurichu mam 20min z chałupy. Kiedyś napiszę dwa zdania na temat Motoru, ale nie dzisiaj, bo dzisiaj jest dziś, a nie kiedyś. Pędziłem ile fabryka dała, szwajcarskimi drogami, autostradami, muchy w zębach, wiatr we włosach i itp itd;) Wiedziałem, że coś dobrego będzie do jedzenia, bo czułem jak wjeżdzałem do miasta prócz zapachów gnojowicy piękne zapachy;) Wchodzę do mieszkania i szok. 10 sztuk stoi i coś śpiewa, nie wiem co, bo ja szok w tym momencie. Stoję dalej, gorąco mi jak szlag w umundurowaniu motorowym, a oni dalej spiewaja, a ja już nie szok;) Śpiewy, ale o nich może nie będę pisał, plakaty na ścianch, grill na balkonie, sałatki, placki, napoje %też itp,itp. Nie ukrywam, że miałem podobne akcje, ale tu byłem kompletnie zaskoczony. Powiem, że miło jak szlag, a może jak szlagi dwa!!! Prezenty też były, pomijając niespodziankę i przybycie znajomych. Plakat super, niespodzianka super. Wszystko super i na dodatek dostałem 310fr na drobne wydatki. Zakupiłem już lążę do via ferrat i obiektywy do Aparatu, aby zdjecia dla Was robić. Taka to mnie super niespodzianka spotkała. Obiecałem że napiszę o czym post;) No o urodzinach Moich! Dziekuję wszystkim gościom urodzinowym, którzy to czytają jeszcze raz!!!
Dwa zdjęcia też mam na dowód tego wydarzenia.

 

 

 

 

 

Pozdrawiam

g.

 

Od małego przy stole, ale tego jesscze nie graliiiiiiiiiiiiiii!!!

Halo,

   takie mam bogate Menuuu, a piszę praktycznie w jednej kategorii, ale postaram się to zmienić tym o to właśnie postem;)

Kiedyś pisałem, że gram w Tenisa Stołowego i kiedyś też pisałem, że napiszę parę zdań i oto one… Tenis Stołowy i nie ma innej żadnej nazwy,  jak ktoś mnie pyta o PingPonga to jakby mnie obrażał, dlatego że to dwie inne gry. Inne jak inne –  używamy tego samego sprzętu, ale rakieta inna, zasady inne, ale nie o tym post. Gram od dziecka, dlatego że w szkole podstawowej mój wuefista pan Andrzej Szczybyło (Simon) poświęcił Mi bardzo dużo czasu i Bóg mu zapłać, żałuję tylko, że nie mieliśmy odpowiedniego sprzętu, bardzo żałuję. Sukcesy w szkole podstawowej, gimnazjum, a w szkole średniej zakwalifikowałem się nawet do XX Ogólnopolskich Igrzysk LZS Młodzieży Szkolnej (Białystok 2003), ale sukcesy się skończyły bo etap życia przyszedł taki, że tanie wino strasznie smakowało itp…:) Kawałek dzieciństwa spędziłem w świetlicy wiejskiej w Tymcach na grze w tenisa stołowego i nigdy nie zapomnę jak rozwaliłem o piec moja pierwszą profesjonalna rakietkę firmy DONIC. Chciałem zbić piłeczkę i zahaczyłem o piec, rączka została w ręce i mam ją do dzisiaj, ale nie w ręce;)  Długa przerwa w czasie studiów i po jeszcze dwa lata. Wyjechałem do CH i postanowiłem zacząć wszystko od nowa. Mieszkałem przy niemieckiej granicy i tam właśnie poszukałem klubu Tenisa stołowego i ognia. Nie wiem dlaczego, ale nie chciałem grać w CH! Niemcy przyjaźni, zapłacili ubezpieczenie, wykupili licencję i nawet znaleźli mieszkanie koło hali gdzie mieliśmy treningi. Sezon ruszył, drużyna fajna i nawet udało nam się zdobyć mistrzostwo swojej ligi:):):) Bardzo miło ich wspominam!!!  Od roku gram w CH i idzie jakoś… Jakoś, bo nie zawsze jestem świeży psychicznie, a to jeden z bardzo ważnych czynników wpływających na przebieg meczu! Trenuję dwa razy w tygodniu na sprzęcie z górnej półki. Dzięki temu, że sprzęt dobry jak Mi nie idzie to muszę na siebie samego zgonić. Ogólnie nie jestem zadowolony, bo troszkę opuściłem się w treningach i moja rakietka stała się bardzo szybka w sensie że ja jestem wolniejszy. Dużo pisania o sprzęcie, ale to nie blog o nazwie Polak w Alpach gra w  Tenisa Stołowego:):):) Piszę ten post bo chce się pochwalić. Chwalę się!!! W ostatnim meczu ligowym, w pierwszym moim pojedynku w secie drugim wygrałem 11:0!!! Nigdy w żadnym turnieju, meczach ligowych, zawodach nie wygrałem 11:0, a tu masz stało się i tak satysfakcja jeszcze dodatkowa, że z Szwajcarem:):):) Jak coś się wydarzy nadzwyczajnego to będę pisał, a póki co zabieram się za treningi:):):)

IMG_1866 przygoda w DE,

IMG_1868 jedyna rzecz różowa, którą lubię

IMG_1799poszło gładko i wygrana wysoka, ale w rozumieniu Szwajcara to i tak jestem słabszy bo Polak…

Pozdrawiam

g.

Woodstock 2014

Dzień dobry wszystkim stałym czytelnikom, a niestałym dobry dzień,

750tyś i Ja tak dokładnie czułem się na tegorocznym Przystanku Woodstock! Pytałem znajomych i nieznajomych, czy ktoś chętny na Woodstock i muszę powiedzieć, że chętnych było sporo i na chęciach się skończyło!!! Od dawna chciałem być na tej imprezie, może nawet to jakieś marzenie małe było, a jak czytacie bloga to wiecie, że jakoś się spełniają ostatnio marzenia Mi:)

Podniecony byłem już gdzieś w styczniu, że jadę na Woodstock, ale jakoś tak się stało, że nie dostałem wolnego:( ale na szczęście i na zdrowie 1 sierpnia Szwajcaria coś tam świętuję i piątek był dniem wolnym od pracy:) Mam układ z koleżanką;), pomagam jej w kierowaniu autem do Szczecina, a ona mi kupuje bilet lotniczy  Berlin-Zurich, Zurich-Berlin i stało się tak, że w tym roku przy połączeniu Zurich-Berlin był Woodstock, ale że kolega jechał do Zielonej Góry autem to się zabrałem z nim, nie że nie lubię latać, ale autem jakoś Mi lepiej i takim o to sposobem znalazłem się na dworcu w Zielonej Górze o 4 rano. Woodstockowicze już tam byli, byli jak byli oni już tam spali w pozycjach, których nie jetem w stanie opisać, napiszę tylko, że mieli też psa i on akurat spał w pozycji najnormalniejszej:) Dwie godziny do pociągu hmmmmm czekam i jakoś myślę poszukam gniazdka i podładuję telefon. Szukam szukam i szukam, wreszcie mam. Wszystko przygotowane do ładowanie i ten moment gdy wkładasz wtyczkę do gniazdka, a tam prądu brak, no ale plus, że gniazdko było. Pomyślałem, podładuję w pociągu, ale wiecie, że myślenie to nie moja mocna strona i telefon padł! Kasa od 6:00, a pociąg 6:20, ale Pani kasjerka sprzedawała bilety jak szalona i wszyscy zdążyli. Proszę bilet do Kostrzyna, a Pani kasjerka 48zł i parę groszy. Jakoś mi się to strasznie tanio wydawało, ale jak tyle chciała to tyle zapłaciłem. Pierwszą godzinę spędziłem w Niemieckim starym szynobusie z bardzo przykrym i wulgarnym człowiekiem, ale tacy byli, są i będą! Babcie moja powiedziałaby pewnie tak ,,Nie ruszaj gówna, nie będzie śmierdziało” 🙂 Jakaś tam przesiadka i koło godziny 10 byłem w Kostrzyniu. Wszyscy z peronu podążali do autobusu i za opłatą 3zł jechali gdzieś, jak wszyscy jechali to ja też, bo gdzieś tam miałem 3zł w portfelu;) W autobusie napakowanym ciasno dowiedziałem się, że jedziemy w kierunku Głównej sceny i pola namiotowego. Pomyślałem ludzie śpią to zrobię dwa zdjęcia sceny głównej. Ja już pod sceną, a tam Pączek!!! Znajomi co znają Pączka to dalej w głowie sobie rozwiną temat:) Moje pisanie tu zbędne. Nazwę to inwazją ludzi, było ich tam sporo i można było ich tam spotkać przy wykonywaniu różnych czynności życiowych. Biegali, spali, wstawali, myli się, pili, sępili, majaczyli, jedli, tańczyli, śpiewali, grali, skakali, w błocie się tarzali,kupowali, sikali, wymiotowali i ………, nawet niektórzy nadzwyczajnie w świecie chodzili:) Masówka na 102!!! Gdzieś się zbliżał czas obiadu i widziałem w mieście napisy, że dają jeść to kolejne 3zł i w mieście. Obiad supa i nie wiem, czy po tym brzuch mnie bolał 5 dni, ale jak nie po tym to po sąsiedzku też jadem:) Jak to wszystko zobaczyłem to wiedziałem, że chce spać w mieście. Poszukiwanie Hotelu i patrze jest jakiś w rynku, to pomyślałem, że pójdę zadać głupie pytanie, czy są jakieś wolne miejsca. Sam nie wierzyłem, że jedynka akurat była wolna. Zakoczowałem w Hotelu to samo centrum miasta, pomyślałem jestem uratowany:) Prycho i pod Główną scenę bo gra Lao Che!!! Koncert jak dla mnie super, klimat super,pogoda super, ale 80% ludzi zalanych to już mniej super!!! Nie jestem przeciwnikiem alkoholu, ja po prostu nie lubię pijanych ludzi w liczbie więcej jak 2 sztuki!!! Stwierdzam po obserwacji, że może 1/3 jakieś zainteresowanie koncertami, miałem wrażenie, że większość przyjeżdża tam imprezować, bo jak ma się rozłożony namiot to lepiej się piję, albo nie wiem co??? Wczoraj byłem na Rock Cieszanów Festiwal i na małej scenie przegląd kapel głównie PUNKOWYCH! Troszkę mnie tam wcięło!!! Wokaliści jak coś mówili to na jedno zdanie 7 przekleństw i to takich chamskich na MAX. Chyba jestem z innego świata i może powinienem zacząć chodzić do opery, ale ja chce Lao Che, Luxtorpede, Come, Malenczuka itp, a ich tam nie ma i nigdy nie będzie!!! Dzisiaj drugi dzień Festiwalu i tak strasznie się już ciesze!!! Woodstock OK, koncerty OK, klimat OK, ale nawaleni ludzie i syf NIE NIE NIE. Jak dla mnie to robienie chlewu z dobrej stajni!!! Owsiak krzyczy na pół Polski stop narkotykom, a alkohol jest spoko chyba, bo już sam nie wiem!!! Problem od zalania dziejów, a chyba nikt bardzo nie zwraca na to uwagi, ale świata nie naprawie! Pomyślałem, że fajny pomysł jakby ktoś zrobił taki festiwal, bez alkoholu. Uważam, że ludzie jechaliby na festiwal pobawić się przy dobrej muzyce, a nie na imprezę. Byłęm tam sam i może nie czułem takiego blusa jak w gronie znajomych, ale zanim pojadę na kolejny przystanek Woodstock to się zastanowię poważnie!!! Tymczasem za chwile dłuższą zaczynam Cieszanów Rock Festiwal!!! Napiszę coś jak już będę w CH!!!

DSC_0527

DSC_0549 mała scena

DSC_0552

DSC_0557

DSC_0562DSC_0578

DSC_0634

Pozdrawiam

g.

Ma ktoś może pożyczyć ,,CZAS”

Witajcie!!!

 

bardzo dużo w głowie, ale nie ma czasu pisać, ale za chwile mam nadzieje, że się to wszystko uspokoi i napisze 20 postów i może jeszcze jeden ,czyli 21;) Dużo się dzieję na dolinach, a tu słyszę że góry mnie wołają, wołają jak wołają one już krzyczą:( jutro w stronę Polski drugi raz w tym miesiącu, jutro wielki dzień, a mianowicie pierwszy Przystanek Woodstock w moim życiu i o 15 w sobote Lao Che, jak będzie jakaś transmisja gdzieś to ten co najwyżej skacze to JA!!!

Pozdrawiam wszystkich serdecznie

 

DSC_0512 ludzie zaskakują!!! Dziękuje wam!!! To dzieło Pana Jacka i Ani widocznych na powyższym zdjęciu w sensie, że Jacka skarpetka:)

Dla Ciebie bo to Twój pomysł!!! ,,Patyk na szlaku”

Cze!!!

 

z braku laku i świeżości mózgu napiszę coś innego, coś może głupiego, ale prawdziwego!!!

Kiedyś w lesie, kiedyś na spacerze, kiedyś w niedziele, kiedyś szczerze, kiedyś z kimś na szlaku, kiedyś zapytałem o czym napisać na blogu bo nie miałem tematu??? A napisz kiedyś o patyku!!!

P

I

S

Z

E

!

bo to piękny patyk, leżący pięknie w lesie na pięknym szlaku w piękny niedzielny dzień i prawdopodobnie leży tam pięknie do dziś!!! Leży tam z kumplami patykami, robi klimat na szlaku jak i decyduje o samopoczuciu przechodzących tam turystów!!! Leży tam BO tam właśnie jest jego miejsce, pomyślcie sobie, że jesteście gdzieś na szlaku, a tam leży w miejscu patyka butelka po wódce. Osobiście samopoczucie u mnie spada, ale znam takich co by im ślina ciekła do samego szczytu:) Patyk na szlaku jest tak ważny jak kapusta w bigosie, BO bigos bez kapusty to jak szlak bez patyka,

bo to bez sensu,

bo nie wiem jak,

bo jakoś dziwnie,

bo jakoś niepozytywnie,

bo wspomnieniowo dziś i wczoraj,

 

 

bo zawsze chciałem napisać kolorowo!!!

 

Pozdrawiam

g

 

ps. Przyjaźń jest cudem, bo pochodzi spoza nas,
jest darem,
bo nie mamy jej dla siebie’

 

Szlak życia!!!

Butem w morde (jako gimbus przed niemieckim witałem się takim hasłem po przerwie z funflami)

,,Szlak życia” oczywiście, że każdy ma swój i każdy sobie rzepkę skrobie… Jak na to wszystko patrzę w chwili obecnej to nie wiem o co chodzi w nowoczesnym świecie??? Każdy goni, każdy za czymś innym, jakieś tam cele w życiu postawione chyba u każdego, ale nie wszyscy mogą te cele do końca osiągnąć. Czasami widzimy jak ludzie osiągają swoje cele kosztem podstawowych i tak bardzo ważnych dla nas  wartościami drugiego człowieka:( to klękam!!! Coś mądrego teraz

,,O war­tości człowieka świad­czy lis­ta je­go przy­jaciół, o po­pular­ności – lis­ta je­go wrogów”

Szlak w moim rozumieniu tego słowa to coś krętego, długiego, coś co ma początek i koniec, coś co wyznacza nam cel, natomiast życie to wartości, które odkrywamy z biegiem czasu w każdej dziedzinie życia!!! Ogólne duży by tu pisać…

Szlak życia to nic innego jak poniedziałkowa pielgrzymka z Raten do Einsideln!!! Już kiedyś pisałem, że misja Polska działa w CH i działa super i super będzie działać w co wierze. Tym razem siostra zakonna, która pracuje  w Zug zorganizowała pielgrzymkę do pięknego klasztoru Benedyktynów w Einsideln. Sam klasztor miażdży swoim bogactwem zewnątrz jak i wewnątrz!!! Jeśli chodzi o modlitwę w ciszę to nie ma szans, bo turystów jak mrówek tam zawsze!!! Zachęcam wszystkich przy jakiejś tam okazji to zerknięcia za drzwi klasztoru, albo chociaż przez okno;)!!!

Mała grupka licząca około 20sztuk Polaków żyjących w CH. Każdy uśmiechnięty, każdy wiedział po co idzie, każdy z swoja własną intencją!!! Jak się popatrzyłem na wszystkich gdy wracałem z kontroli trawy skoszonej, czy już do brania:) to patrze,a tam tacy różni ludzi, a wszyscy idą takim samym szlakiem przez życie i to jeszcze z jakim przekonaniem. Wiadomo, że jedni idą ekstremalnym szlakiem, a inni lajtowym, ale wszyscy po to, aby osiągnąć taki sam CEL!!! Największym strzałem jak dla mnie podczas pielgrzymki był Pan S!!! Pan S był już po sześćdziesiątce i miał w plecaku 4butelki wody, czyli 6 litrów w rezerwie! Na pytanie po co Panu tyle wody??? Błyskawiczna odpowiedz!!! A jakby czasami komuś zabraknie to co będzie pił słowa Pana S. Osobiście wstydziłbym się poprosić o łyk wody, ale byli tacy co korzystali z dobrego serca Pana S!!! Zarówno ludzie młodzi wędrowali u boku siostry, ale przewaga starszych.

Doszliśmy do celu, wszyscy zadowoleni poszliśmy przygotować się do mszy świętej. Msza prowadzona przez doktoranta Uniwersytetu w Fryburgu(nie pamiętam jak się nazywał) przy pomocy 8 księży, który pełnią misję w CH i świeżo utworzonego zespołu,,LOLEK” ten kto ma wiedzieć to wie czyja to ksywa, dodam że równy człowiek z niego był:):):) Msza święta przygotowana super i kazanie MEGA!!! Maaa gadane doktorant Maaa!!! Napiszę tylko, że porównywał wiarę do domu i zrobił to na prawdę dobrze, ja osobiście do dzisiaj mam jeszcze troszkę opadniętą szczękę;) Nie jestem jakimś najlepszym katolikiem na świecie w CH też nie, ani na wsi, ale JESTEM i myślę, że jakby się każdy skupił na swojej wieże, chociaż w takim stopniu jak Ja na swojej to byłoby więcej pokoju na świecie i nieporozumień. Problem osobiście widzę w tym, że ludzie zaczynają wierzyć w ,,NIC” a ogromny problem to że każdy ma jakieś inne ,,NIC” i nie wie sam o co chodzi w tym ,,NIC”, już NIC nie piszę bo się grupa zbierze i będę się modlił, aby Mi ,,NIC” nie zrobili:)

Po Mszy piknik na kostce brukowej, koło stojaków na rowery:) Ogólnie dzień na 5+!!!

 

DSC_0003

DSC_0024

 

Pozdrawiam

g

 

ps. jakbym mógł coś krzyknąć na cały świat(szkoda, że JESZCZE nie mogę) to brzmiałoby to tak ,,Ludzie skupcie się na swojej wierze, Ja szanuję waszą, Wy szanujcie moją, a jak nie wierzycie w ,,NIC” to morda w kubeł, bo nam ta wiedza nie potrzebna”