cze,
PLAN!!! jak jest plan, to już jest dobrze, jak jest dobry plan, to połowa sukcesu, a jak plan się uda, to sukces. Myślę, że u was też tak to funkcjonuje;) Jakoś tak mam, że czasami myślę, nie wiem, czy tak macie, ale jak coś wymyślę, robię z tego plan i to tylko kwestia czasu, aby go zrealizować. Jakoś już kolejka w głowie tych planów u mnie, ale perkusja stoi u mnie na dole po kolejnej wypłacie, tak jak stoi coś po ostatniej wypłacie, ale nie na dole:)!!! Życie jak dla mnie nie polega na składaniu kupek, tylko robieniu;) Już nie wiem o czym mam pisać…
aha;) sam nie wiem skąd miałem na to siłę, wiem że dzisiaj jej już na trening nie miałem. Czwartek trening, piątek zachód słońca, sobota praca do 20(bom zachłanny na kasę) i jakoś udało mi się w niedziele być o 7:00 na szlaku, który nie zaczyna się na nieszczęście od moich drzwi wyjściowych:) Piękny zapach lasu, przebijające promienie słoneczne i fałszujące ptaki, chyba gorzej nie mogłem trafić. No to buty przebrać na wyjściowe i jak to Kuba by rzekł ,, gazu Grzechu” Na szlakowskazie 4:20 Brisen, wiedziałem, że mnie tam śnieg troszkę zatrzyma i po obliczeniach matematycznych(całe życie 2 z matmy:) wyszło mi, że na Anioł Pański stoję na szczycie i….. no i wiecie jak to na Anioł Pański!!! Bardzo fajny jak zwykle szlak z przepiękną panoramom. Wszystko szło zgodnie z planem i ten roztapiający się śnieg zaczął przeszkadzać tak bardzo od 2tyś. O godzinie 10:30 udało mi się zawędrować na 2tyś i pare metrów jeszcze, tu postanowiłem wyciągnąć aparat z połamanym obiektywem, ale jak się mocno dociśnie to działa czasami:) Polak potrafi!!!
Szczyt jak na dłoni, 50 min ma szlakowskazie i granie nawet spoko wyglądają i wygląda na to, że nimi na szlak to dobry plan, bo innej opcji chyba nie było. Bliżej i bliżej i już tak spoko to nie wyglądało. Pisałem kiedyś, że osła zawstydziłem swoją upartością:) Za blisko byłem, aby odpuścić!!! Pomału pomału pomału, na czworaka, pomału pomału pomału, pomalutku i 11:55 jakiś taki spełniony tam stałem przytulony głową do krzyża!!!
Nigdy nie pisałem o zejściach nic, bo zawsze były EINFACH, ale to nie i napiszę dwa zdania. Na graniach śniegu po kolana, który się roztapiał, ale tym razem miałem odpowiednie obuwie i odzież na ten topniejący śnieg. Na zejściu chyba więcej adrenaliny jak na skoku spadochronowym. Dobra pierwsze 400m w dół to na dupie prawie, ale innej opcji nie było, może była, ale Ja nie jestem na tyle doświadczony i nie wiem z czym się to je… Udało się jakoś zejść z małymi poślizgami;)
W połowie zejścia była taka piękna drewniana coś:) tam postanowiłem zaplanować jak to zrobić, aby uczestniczyć w Mszy Świętej, nie wiem dlaczego, ale czułem taką wewnętrzną potrzebę, być w kościele jeszcze. Katolicka Misja Polska w Szwajcarii działa i działa suppppppaaa. 18 Lucern i szczęśliwy pomalutku do auta.
Polecam Brisen letnią porą bo jest klawo tam, jak nie wierzycie to popa tu;)
to się nazywa brak doświadczenia:(
cały dzień ta chmura zakrywała Tilis,
takie foty nocne w dzień tylko moim aparatem;)
taka piękna drewniana coś:):):)
Pozdrawiam
g.
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.